Trochę wstępu opisu liczb...
Zanim zapomnę jak to było, może przypomni mi się wszystko. Minęło już kilka miesięcy w sumie ponad pół roku, a nadal wydaje mi się że to było wczoraj. Sam się zastanawiam jak to się naprawdę stało, przecież nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, bo biegałem już dużo wcześniej z większą lub mniejszą częstotliwością. Aż tu nagle przychodzi taki listopad i zaczynam biegać raz drugi trzeci, dlaczego akurat wtedy nie mam pojęcia, ale zawsze się uśmiecham jak o tym pomyśle, już teraz uważam to za jedną z najlepszych decyzji w swoim życiu, jak zwykle w moim życiu całkiem przypadkiem.
To musi być miłość, no bo co innego?
- poświecenie
Zima była sroga, to najlepsze wyrażenie, nie trzeba w sumie nic dodawać, dlaczego ktoś kto jest zupełnie początkującym amatorem chce wyjść w taką pogodę zamiast siedzieć w domu po pracy? Kto lubi - 10 stopni, kto chce biegać na śniegu, lodzie ? Nikt kto tego nie kocha tą dziwną miłością. Sam tego nie rozumiem.
- cierpliwość
Bieganie na samym początku, jest jak poznawanie kogoś randkowanie, nawet gorsze niestety. Bieganie boli, pamiętam ten sam początek początek, każdy podbieg się zauważa każdy kilometr wydaję się długi i chce się jak najszybciej to zakończyć. Nie wiemy czego się spodziewać, wiemy tylko tyle że bieganie jest ciężkie. Na szczęście po około 3 tygodniach zaczyna coś się zmieniać. To cud. Na prawdę tak uważam, to prawdziwy cud, wystarczy przeczekać te kilka tygodni i od tego momentu to bieganie jest dawcą wszystkiego dobrego w naszym życiu.